Australian Open: turniej powrotów

Michal
djoko AO

Odliczanie można uznać za zakończone – o godzinie pierwszej w nocy czasu polskiego startuje Australian Open! W tym roku będzie to turniej powrotów, ale na pewno nie zabraknie w nim emocji i wspaniałych spotkań.

W Polsce za oknami mniej lub bardziej zimowa sceneria. Tymczasem najlepsi tenisiści świata mają przed sobą wyzwanie nieco innego kalibru. Przed nimi bowiem dwa tygodnie rywalizacji w upalnej pogodzie w Melbourne. W Polsce zaczynają się ferie, a w Australii na poważnie startuje sezon 2018.

Los chciał, że zwłaszcza wśród mężczyzn będzie to czas powrotów do rywalizacji po kontuzjach. Na liście startowej figurują bowiem Novak Djoković oraz Stanislas Wawrinka. Obaj wracają bo bardzo długich kontuzjach, które kosztowały ich utratę połowy sezonu. Każdy z nich zna także smak triumfu w Melbourne. Nole jest rekordzistą pod względem triumfów w Australii bowiem z trofeum cieszył się aż sześciokrotnie. Stan the Man z kolei tytuł wywalczył w 2014 roku. Po zeszłorocznej absencji w turnieju wystąpi także Juan Martin del Potro, który tegoroczny sezon zaczął od finału w Auckland i powrocie do Top 100. Do rywalizacji powracają też Milos Raonić, Gael Monfils i Tomas Berdych.

Głównym faworytem pozostaje jednak broniący tytułu Roger Federer. Tronu będzie chciał go pozbawić Rafael Nadal, ale dyspozycja Hiszpana jest niewiadomą przez dokuczające mu ostatnio kolano. Kto jeszcze powalczy o triumf? Forma powracających jest niewiadomą i raczej nie będą zaliczać się do faworytów. Dobrze zaprezentować się mogą zawodnicy młodszego pokolenia. Alexander Zverev i Grigor Dimitrov na pewno mają chrapkę na pokrzyżowanie planów faworytom. Kibice w Australii na pewno czekają na eksplozję talentu Nicka Kyrgiosa i Thanassi Kokkinakisa. Wśród singlistów trudno szukać biało- czerwonych. Hubert Hurkacz i Kamil Majchrzak przepadli w kwalifikacjach. Dwóch naszych zagra za to w grze podwójnej, a jeden z nich będzie głównym faworytem. Najwyżej rozstawioną parą są bowiem Łukasz Kubot i Marcelo Melo. Z „15″ zagają Marcin Matkowski i Aisam Ul-Haq-Qureshi.

W singlu kobiet możemy liczyć za to aż na trzy nasze reprezentantki. Do naszych etatowych uczestniczek czyli Agnieszki Radwańskiej i Magdy Linette dołączyła Magdalena Fręch, która przebrnęła kwalifikacje. Niestety nie zapowiada się, żeby nasze zawodniczki walczyły o jakieś wielkie wyniki. Nie można skreślać Isi, ale z dalekim rozstawieniem i ciężkim losowaniem trudno jej będzie osiągnąć satysfakcjonujący ją rezultat. W grze podwójnej zaprezentują się z zagranicznymi partnerkami Linette i Alicja Rosolska.

Niezwykle ciekawie zapowiada się rywalizacja o wakujący tytuł. Serena Williams nie zdecydowała się bronić trofeum wywalczonego przed rokiem więc padnie ono łupem którejś z pretendentek. Która z nich ma największe szansę na zastąpienie Amerykanki? Lista jest długa i tak naprawdę ciężko przewidzieć, która zawodniczka wytrzyma presję. Halep, Woźniacka, Muguruza, Pliskova i Svitolina. To te tenisistki najczęściej wymienia się jako potencjalne triumfatorki.  Plany zechcą im pokrzyżować grające z dalszymi numerami Petra Kvitova i Andżelika Kerber oraz nierozstawiona Maria Sharapova. Liczę jednak, że mimo przeciwności pozytywnie zaskoczy także Agnieszka Radwańska.  Do roli czarnego konia typuję Belindę Bencić.

Od 15 do 28 stycznia czeka nas naprawdę wiele pięknych zagrań, meczów – generalnie kawał genialnego tenisa.

Autor: Michał Buczek – Redaktor Naczelny

Spodobał Ci się ten artykuł? Polub go na Facebooku

Wykorzystujemy pliki cookies w celu prawidłowego działania, korzystania z narzędzi analitycznych i marketingowych oraz zapewniania funkcji społecznościowych. Szczegóły znajdziesz w Polityce prywatności. W przypadku braku zgody na wykorzystywanie plików cookies, należy dokonać zmiany ustawień dotyczących zapisu plików cookies. Czy zgadzasz się na wykorzystywanie plików cookies? Tak, zgadzam się