Podsumowanie ATP: słabiutki sezon Polaków

Michal
davis cup polska urkaina

Sezon tenisowy, z wyjątkiem Pucharu Davisa, niemal dobiegł końca, można więc pokusić się o pierwsze podsumowania i analizy. Na pierwszy ogień pójdą nasi najbardziej rozpoznawalni tenisiści. Łagodnie rzecz ujmując, rok 2016 mógł być zdecydowanie lepszy w ich wykonaniu.

Zbliżające się Igrzyska Olimpijskie sprawiły, że swoje siły połączyło dwóch znakomitych deblistów – Łukasz Kubot i Marcin Matkowski. Kibice mogli mieć nadzieję na udaną współpracę, w grze podwójnej to nazwiska uznane i utytułowane. Cel był jasny – osiągnąć dobre rezultaty i zgrać się przed występem w Rio de Janeiro. Tylko, jak na złość, wyniki nie zadowalały chyba żadnej ze stron.

Brak chemii był widoczny na korcie, a to przekładało się na osiągane rezultaty – druga runda w Australian Open, półfinały Sydney i Dubaju, finał turnieju rozgrywanego w Estoril, to bardziej znaczące osiągnięcia, reszta to zazwyczaj pierwsza bądź druga runda. Po Mastersie w Madrycie ich współpraca dobiegła końca i obaj zaczęli działać na własną rękę.

Całe szczęście ciągle stanowili mocny punkt w Pucharze Davisa. Dali naszej reprezentacji punkty w starciu z Argentyną (gładko wygrany pojedynek przeciwko Carlosowi Berlocqowi i Renzo Oliwo) oraz w trudniejszym pojedynku z Niemcami, który nasi wygrali 6:7, 4:6, 6:3, 6:4, 6:2. Niestety, występ na Olimpiadzie zakończył się tak, jak przewidywano. Druga runda była sporym rozczarowaniem dla Polskich kibiców, zwłaszcza że zwycięstwo 6:4, 7:6 nad Rohanem Boppaną i Leanderem Paesem zapowiadało dobrą formę. Tę zweryfikowali Hiszpanie – David Ferrer i Roberto Bautista-Agut, którzy zwyciężyli 6:3, 7:6.

Dalej Kubot i Matkowski grali już oddzielnie, z różnymi partnerami. Ten drugi częściej zmieniał partnerów na korcie, łącząc nawet siły z Johnem Isnerem. Ostatecznie obaj skończyli sezon z jednym wygranym turniejem. Marcin Matkowski i  Marcel Granollers zwyciężyli w Tokio (ATP 500), Łukasz Kubot i Marcelo Melo zgarnęli Wiedeń (ATP 500).

Nieco w cieniu tej dwójki pozostawał Mariusz Fyrstenberg, który również zwyciężył w jednym turnieju. Razem z Santiago Gonzalezem zdobyli tytuł w Memphis. Do tego ćwierćfinał w Wiedniu, finał Chengdu, półfinał w Genewie i Sofii – w tym przypadku okazało się, że pozostawanie na uboczu może wyjść na dobre.

Jeśli w deblu można doszukiwać się jasnych punktów, tak niestety rozgrywki singlowe ciągle pozostają poza naszym zasięgiem. Na pewno cieszył powrót po kontuzji Jerzego Janowicza. Polak występował przede wszystkim w Challengerach, z trzema wyjątkami. Australian Open, US Open i Igrzyska Olimpijskie. Wszystkie kończyły się na jednym meczu, chociaż trzeba podkreślić, że szczęście nie sprzyjało Janowiczowi. W Melboune trafił na Johna Isnera, Nowy Jork przyniósł mu starcie z Novakiem Djokovicem, któremu nasz zawodnik urwał nawet seta. Blisko był awans w Rio, ale Gilles Muller lepiej wykorzystał końcówkę meczu, triumfując 5:7, 6:1, 7:6.

280 miejsce w rankingu to dosyć przytłaczający widok, zwłaszcza jeśli wspomnieć mecze Janowicza przeciwko Nadalowi, czy Federerowi, w których mimo porażek, pokazywał sporo dobrej gry. Powrót, chociaż do pierwszej setki, nie jest niemożliwy, ale niezbędna będzie do tego odpowiednia dyspozycja fizyczna, chłodna głowa i plan na przyszłość. Następny sezon może odpowiedzieć przynajmniej na część naszych wątpliwości.

W całej tej sytuacji nie można przeoczyć faktu, że najwyżej notowanym polskim tenisistą w rankingu singlowym ATP został Kamil Majchrzak. Marne to jednak pocieszenie bo Janowicza wyprzedza tylko o dwa miejsca. Na ten moment głównym polem do popisu są dla niego turnieje Challenger, w których całkiem niezłe wyniki, jak półfinał w Casablance, przeplatane są słabszymi. Jednak Majchrzak ma na swoim koncie zwycięstwa nad takimi zawodnikami, jak Damir Dzumhur, Thiemo de Bakker czy Gerald Melzer, a to nazwiska znane już z wyżej notowanych imprez. Do tego w Pucharze Davisa pokonał 6:2, 4:6, 6:2, 6:3 Floriana Mayera. Przy dobrej formie takich triumfów może być więcej.

Mijający rok pozostawia pewien niedosyt. Nie jest też tak, że polscy tenisiści przeszli całkowicie niezauważeni, jednak do wyników sprzed, przykładowo, dwóch lat trochę brakuje. Również nasza drużyna nie była w stanie utrzymać się w elicie Davis Cup. Teraz pozostaje czekać na lepsze rezultaty, przy okazji spoglądając na młode pokolenie. Równie ważne, jak dobre wyniki Kubota, Matkowskiego czy Janowicza, jest to, czy znajdzie się ktoś, kto będzie w stanie je powtórzyć w przyszłości.

Autor: M.K – Zastępca Redaktora Naczelnego

 

Spodobał Ci się ten artykuł? Polub go na Facebooku

Wykorzystujemy pliki cookies w celu prawidłowego działania, korzystania z narzędzi analitycznych i marketingowych oraz zapewniania funkcji społecznościowych. Szczegóły znajdziesz w Polityce prywatności. W przypadku braku zgody na wykorzystywanie plików cookies, należy dokonać zmiany ustawień dotyczących zapisu plików cookies. Czy zgadzasz się na wykorzystywanie plików cookies? Tak, zgadzam się