Dlaczego właśnie tenis
admin
czyli cotygodniowy felieton
Dlaczego właściwie tenis? Przecież jest tyle dyscyplin, wydawałoby się ciekawszych: piłka nożna, boks, czy siatkówka. Przecież na tym korcie nic się nie dzieje. Jest dwóch zawodników (czasem czterech), którzy przebijają piłkę przez siatkę w lekko sennym tempie. Publiczność tylko naprawdę ładne zagrania nagradza brawami, w innym wypadku jest cisza. Wydaje się, że jeśli wziąłbym małe dziecko na mecz tenisa, nie miałoby problemu zaśnięciem.
Oglądając mecz, niejednokrotnie sam zadaję sobie to pytanie. Odpowiedź przychodzi do mnie po chwili, choć nie potrafię jej wyrazić w jednym zdaniu. Odpowiedź dostaję wtedy, gdy nagle zaczyna się wymiana. Nie kończy się ona jednak po asie, czy po returnie, tylko trwa, trwa, dalej, DALEJ, DALEJ! Kiedy jestem świadkiem spektakularnej wymiany 10, 15, czy 20 podań, wiem że warto było czekać na to cały mecz.
Kolejnym aspektem są emocje zawodników. Widząc tych dżentelmenów na korcie, jestem przekonany, że wszystko będzie spokojne, wyrachowane. Aż tu nagle jeden z tenisistów rzuca rakietą o ziemię, roztrzaskując ją na drobne kawałki. Zdaję sobie sprawę wtedy, jak wiele ten zawodnik wkłada zdrowia w mecz. Kiedy nie wychodzi tobie drugi, trzeci, siódmy serwis, kiedy dostajesz sromotne lanie, choć byłeś typowany w roli faworyta, kiedy przeciwnik przewiduje każde twoje zagranie, każdego ogarnęłaby frustracja. Tym większy jest mój podziw dla tych graczy, którzy wytrzymują do końca. Po przegranym meczu podchodzą do rywala, podają rękę i próbują się pogodzić z przegraną. Nie, oni nie poddają się, oni walczą z tym, żeby nie eksplodować.
Uwielbiam jednak zawodników, którzy nie wytrzymują presji. Uwielbiam tych, którzy podpuszczają przeciwnika, gnębią psychicznie swojego oponenta, często uciekając się do wyzwisk. Jest to element tenisa, który nadaje smaczek dyscyplinie. Dyscyplinie tak eleganckiej, pełnej manier, ludzi wychowanych, by być ponad poddawaniem się emocji towarzyszących stadionom piłkarskim, czy halom bokserskim. Kiedy widzę rozwścieczonego Janowicza, czy rozdygotaną Serenę, wiem, że nie zarwałem nocy na darmo.
Esencją tenisa jest jednak elegancja. Odwołując się do historii, najlepszymi tenisistami w dziejach zostali ci, co byli również najlepszymi ludźmi. Przecież to właśnie w sporcie powstała nazwa fair play- czysta gra, czyli elementarna zasada każdej rywalizacji. Elegancja, oddanie sprawie i sprawiedliwość to cechy, które przypisujemy największym. Oczywiście jest kilka wyjątków, ale zawsze musi być jakiś kamyczek pośród kryształów. Kiedyś taką grę kultywowali een, czy Stefan Edberg, dziś kontynuuje te tradycje Roger Federer.
Wszystkie te rzeczy sprawiają, że przekonuje się do tenisa, że potrafię zarwać noc, by móc tylko oglądnąć popisy Novaka na kortach Flushing Meadows, choć wiem, że muszę rano wstać do pracy. Tenis daje mi wiarę: w rywalizację, w czystą grę, w piękno rywalizacji, ale przede wszystkim w ludzi. Są na świecie jeszcze ludzie, dla których ważniejsza jest sprawiedliwość niż wygrana.
Autor: Dawid Paluch