O naciągach jelitowych słów kilka
admin
Dla wielu tenisistów naciągi naturalne są jedynym słusznym wyborem. W zawodowym tenisie bardzo długo struny wykonane z jelita były podstawowym narzędziem używanym w rakiecie. Warto wspomnieć chociażby Pete’a Samprasa, który swoje Pro Staffy naciągał jelitem z siłą 34 kilogramów – sytuacja niespotykana dzisiaj na kortach. Z biegiem czasu jednak struny naturalne traciły na znaczeniu i dzisiaj ciężko znaleźć zawodowców używających wyłącznie naciągów tego typu. Stosuje się raczej hybrydy – jak Roger Federer. Przyczyna jest oczywista, rozwój technologii tenisowej doprowadził do powstania nie tylko zamienników w postaci strun wielowłóknistych, ale przede wszystkim poliestrowych, umożliwiających osiąganie coraz większych rotacji i siły uderzenia.
Dal wielu jednak naciąg jelitowy jest kwintesencją, daje unikalne czucie i wyróżnia się swoją grywalnością. Niestety, to rozwiązanie drogie i niezwykle czułe na zmiany pogody, zwłaszcza na wilgoć. Oczywiście firmy starają się udoskonalać proces produkcji, tak żeby zwiększać żywotność, ale nigdy ten typ strun nie będzie błyszczał pod względem wytrzymałości.
Powstanie naciągów jelitowych jest niemalże tożsame z początkami samej dyscypliny. W 1875 roku Pierre Babolat stworzył ten typ strun i od tego momentu stały się one częścią historii tenisa. Historią wielkich mistrzów, warto dodać. Podstawowym materiałem, z którego są wytwarzane jest krowie jelito, ale nie było tak zawsze. Na samym początku wykorzystywano też jelita owcze. Okazało się jednak, że ich budowa, zwłaszcza długość, nie jest aż tak dobra, jak w przypadku krowy. Innym powodem była konkurencja ze strony producentów kiełbasy, którzy również potrzebowali jelit do swoich wyrobów. Jak widać, tenis może zahaczać o wiele różnorodnych branż.
Przez pewien czas wierzono nawet, że do produkcji naciągów naturalnych wykorzystuje się koty. Oczywiście nie ma to nic wspólnego z prawdą, a takie podejrzenie można tłumaczyć, między innymi tym, że w średniowieczu trubadurzy korzystali z instrumentów ze strunami brzmiącymi podobnie do kociego miauczenia. W Anglii nazywano je kocimi jelitami („catgut”) i dalej nazwa ta przeniosła się do tenisowej rakiety. Przynajmniej tak twierdzi Babolat.
Wysoka cena nie bierze się z niczego. Nie tylko koszty produkcji są spore, ale jelita muszą pochodzić od odpowiednio hodowanego zwierzęcia. Aby wytworzyć komplet do naciągnięcia jednej rakiety potrzeba aż trzech krów – to obrazuje skalę, z jaką muszą mierzyć się producenci.
Co takiego oferuje naciąg naturalny, że jest uważany za wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju? Doskonale utrzymuje napięcie niemal do samego zerwania. Do tego daje czucie piłki, sporą siłę uderzenia, jest bardziej miękki i przyjazny dla ręki tenisisty. Za tym idzie również kontrola i uczucie „połączenia”. Wszystko dzięki temu, że konstrukcja naciągu jelitowego umożliwia dłuższe przytrzymanie piłki na rakiecie (tzw. ball pocketing).
Tenis jest grą, w której często stare łączy się z nowym. Tradycja jest ciągle bardzo istotną częścią naszej dyscypliny sportu, a naciąg jelitowy to jeszcze jeden jej wyraz. Wymyślony i wyprodukowany w XIX wieku do dzisiaj pozostaje w rakietach tenisistów zawodowych i amatorów. Wysoka cena i niska trwałość nie czynią z niego najbardziej uniwersalnego wyboru, ale warto chociaż raz spróbować tego rozwiązania i poczuć kawałek tenisowej historii.
Źródła:
www.tenniswarehouse.com
www.tennis.com
Autor: M.K – Zastępca Redaktora Naczelnego