Del Potro – trudny powrót na kort
admin
Ponowne pojawienie się w zawodowym tenisie Juana Martina Del Potro jest doskonałą informacją. Trzeba trzymać kciuki, żeby kontuzja, która wielokrotnie przerywała karierę Argentyńczyka nie powróciła. Takich zawodników brakuje dzisiaj w Tourze – nieprzewidywalnych, sprawiających kłopoty każdemu, nawet najwyżej rozstawionym. W czasach, kiedy Del Potro wspinał się na tenisowe wyżyny, był po prostu przeciwnikiem niewygodnym.
Do tej formy brakuje jeszcze sporo, ale na tym etapie, po kilku meczach można już wyciągnąć trochę wniosków na temat gry argentyńskiego zawodnika. Najważniejszą sprawą jest forehand. Całe szczęście dla Del Potro – nie stracił on swojej jakości. Ciągle jest niezwykle trudny do odczytania przez pozostałych tenisistów, ponieważ Argentyńczyk doskonale maskuje kierunek zagrania oraz rotację. Wszystko przez uderzanie „z nadgarstka”. Tutaj wszystko jest na swoim miejscu – głębokość zagrań oraz możliwość przyspieszenia akcji. Ostatnie mecze, chociażby w Indian Wells, pokazały, że forehand ciągle jest zagraniem robiącym różnicę, nie tylko solidnym, ale wygrywającym istotne punkty.
Ze strony backhandowej nie jest może aż tak spektakularnie, ale solidnie i z ograniczeniem ilości niewymuszonych błędów. W oczy rzuca się o wiele częstsze niż wcześniej wykorzystywanie slajsa do mieszania tempa akcji. Del Potro wielokrotnie używał tego zagrania, jednak czasem kończyło się to atakiem z drugiej strony siatki. Jest to na pewno element, nad którym trzeba jeszcze popracować.
Argentyńczyk jest wysokim zawodnikiem. 198 centymetrów daje świetny zasięg przy serwisie oraz dobre krycie siatki, ale z drugiej strony nie ułatwia poruszania się po korcie. Widać jednak, że Del Potro mocno pracował nad tym elementem – jest nie tylko szybki, jak na swoje warunki oczywiście, ale potrafi schodzić do niższych piłek i skutecznie je odgrywać. Nie jest to regułą wśród wysokich zawodników, którzy najczęściej opierają swoją grę na serwisie. Owszem, podanie jest mocną stroną wracającego po kontuzji tenisisty, jednak jego gra jest różnorodna. Del Potro nie trzyma się wyłącznie linii końcowej – atakuje volleyem, podejmuje ryzyko. Jest wielowymiarowy.
Niestety ten sezon uwidocznił elementy, które wymagają jeszcze poprawy. Przy intensywnych wymianach Argentyńczyk wyglądał, jakby brakowało mu sił na kontynuowanie gry na najwyższych obrotach. Podpierał się rakietą, widać było zmęczenie. Jak w pojedynku z Berdychem, kiedy po emocjonującym pierwszym secie zabrakło sił na dalszą walkę, co skończyło się szybką drugą partią. To kluczowy element, ponieważ jeśli Del Potro chce utrzymywać wysoką intensywność wymian, a na to wygląda, musi mieć oparcie w kondycji.
Paradoksalnie sporym problemem jest też doświadczenie. Argentyńczyk jest oczywiście zawodnikiem z dużym bagażem zdobytym w trakcie kariery, ale długie pozostawanie poza zawodowym tenisem skutkuje jednak brakiem ogrania. Żaden trening nie jest w stanie naśladować najbardziej stykowych sytuacji na korcie, trudnych wymian, w których jedno zagranie przesądza o powodzeniu w gemie czy secie. Tutaj braki są spore, ale na pewno z biegiem sezonu będzie coraz lepiej. Presja w trakcie break pointów czy intensywność przy długich wymianach towarzyszą każdemu tenisiście na co dzień, ale nie są możliwe do odzwierciedlenia z trenerem. Widać, że Del Potro podejmuje czasem w takich sytuacjach złe decyzje.
Dobre informacje są jednak takie, że pomimo 420 miejsca w rankingu argentyński zawodnik prezentuje się, jak przedstawiciel najlepszej pięćdziesiątki, pisząc szczerze, jego gra wygląda nawet lepiej, ale nie chcę popadać w zbyt duży optymizm. Tenisowo wszystko zaczyna funkcjonować tak, jak powinno. Reszta przyjdzie z czasem i kolejnymi zwycięstwami.
Autor: M.K – Zastępca Redaktora Naczelnego