Australian Open: to nie tak miało być…

Czwartek jest dniem sensacji na Australian Open. Niestety jedna z nich stała się udziałem Agnieszki Radwańskiej.

Jeśli ktoś przed startem turnieju obstawił, że w drugiej rundzie Australian Open odpadną Novak Djoković i Agnieszka Radwańska to właśnie stał się zamożnym człowiekiem. Niestety Polka już po dwóch meczach może pakować walizki.

Inauguracja przeciwko Cvetanie Pironkovej pokazała, że Agnieszka potrafi odpowiedzieć na dobrą grę rywalki. Niestety już kolejny mecz pokazał, że nie zawsze jest to możliwe. Drugą rywalką Polki w Melbourne była Mirjana Lucić-Baroni. Od samego początku mecz toczył się na zasadach narzuconych przez starszą zawodniczkę. 34-latka słynie bowiem z bardzo agresywnego stylu gry. Jeśli trafia jest groźna dla każdego. Rzadko ostatnio zdarzały jej się takie mecze…aż do dzisiaj. Już pierwsze gemy tego meczu pokazały, że nie będzie on przebiegał wg. założonego scenariusza. Pierwszy gem wygrany przez serwującą padł łupem Chorwatki dopiero na 3-1. Polka miała problemy z własnym podaniem, a na domiar złego Lucić-Baroni zaczęła lepiej serwować. Isia nie zdołała odwrócić losów seta i zrobiło się niebezpiecznie.

W drugim secie sytuacja na korcie uległa nieznacznej poprawie na korzyść Polki. Wygrała ona bowiem dwa pierwsze gemy i wydawało się, że wraca do gry. Chorwatka szybko postanowiła jednak ponownie przejąć kontrolę nad meczem. Zrobiła to bardzo skutecznie bowiem wygrywając 6 gemów z rzędu wygrała cały mecz odnosząc jedno z największych zwycięstw w karierze. Agnieszka nie obroni punktów za zeszłoroczny półfinał, straci ich aż 710 co może oznaczać spadek w rankingu WTA.

Australian Open- II runda gry pojedynczej:
A. Radwańska (3) – M. Lucić-Baroni 3-6, 2-6

Autor: Michał Buczek – Redaktor Naczelny