Marta Domachowska: Wimbledon to turniej inny niż wszystkie

Michal
Źródło: Marta Domachowska Facebook

Na Wimbledonie mieliśmy okazję spotkać Martę Domachowską, byłą polską tenisistkę, która w szczytowym momencie kariery plasowała się na 37. miejscu w rankingu WTA. 

Marta opowiedziała nam o swoich wspomnieniach związanych z Wimbledonem, powodach odwieszenia rakiety na kołek w tak młodym wieku oraz o tym jakie ma plany na najbliższą przyszłość.

Michał Buczek: Jesteśmy na Wimbledonie, ale to dla Pani jest trochę inne przeżycie. Nie uczestniczy bowiem Pani w turnieju jako zawodniczka.

Marta Domachowska: Rzeczywiście jest to trochę dziwne uczucie zwłaszcza, że kilka starszych ode mnie koleżanek wciąż rywalizuje. Bycie osobą towarzyszącą na takim turnieju nie jest wbrew pozorom łatwe. Jako zawodnik masz swój rytm dnia. Wiesz, że jest czas na trening, masaż, posiłek i całą tę rutynę przed startową. Jako osoba, która towarzyszy cały czas spędzasz na kortach. Można oglądać mecze, ale tak naprawdę praktycznie cały dzień czekasz.

Jakie jest Pani najlepsze wspomnienie związane z Wimbledonem?

Szczerze mówiąc nigdy nie był to mój ulubiony turniej. Trawa nie była nawierzchnią na której najlepiej mi się grało. Jest tutaj strasznie dużo ludzi co sprawia, że jest tłoczno. Jeśli jednak przyjedzie się tu odpowiednio wcześniej nim jeszcze zacznie się główny turniej to można zobaczyć jak tutaj jest pięknie. Tereny zielone wokół sprawiają, że to miejsce naprawdę może się podobać. Jak człowiek zobaczy jak prezentują się te korty przed rozpoczęciem turnieju to samemu chce złapać za rakietę i poodbijać. Niestety na tych kortach środkowych panuje taki ścisk, że nie ma gdzie usiąść, a ludzie ciągle przechodzą i robią sztuczny tłum. Dlatego to nie jest mój ulubiony turniej Wielkiego Szlema.

Czym różni się atmosfera Wimbledonu od tej na pozostałych turniejach Wielkiego Szlema?

Wimbledon jest oczywiście dużo bardziej konserwatywny. Nie wszystkim zawodnikom podobają się białe stroje. Dla tych, którzy nie mają kontraktów sponsorskich problemem jest przygotowanie strojów tylko na kilka tygodni. O ile strój turniejowy nie jest problemem, o tyle trzeba pamiętać, że na kortach meczowych biel obowiązuje także podczas tygodnia przygotowawczego. Jest też zdecydowanie więcej ludzi i nie jest przyjemnością przeciskanie się przez tłumy kibiców. Atmosfera tutaj panująca sprawia jednak, że jest to turniej inny niż wszystkie.

Zakończyła Pani karierę jeszcze przed 30-stką. Co spowodowało, że podjęła Pani taką decyzję?

Na pewno nie była to prosta decyzja. Jednak ostatnie 3-4 lata były dla mnie naprawdę ciężkie. Słabsze wyniki niż oczekiwałam poszły w parze z trudnym okresem w życiu prywatnym. Nie udało mi się tego połączyć tak, żebym mogła nadal grać więc postanowiłam już nie wracać na kort.

W kwietniu 2006 roku zajmowała Pani 37. pozycję w rankingu. Można powiedzieć, że przecierała Pani szlak dla Agnieszki Radwańskiej.

Na początku mojej kariery jeździłam na turnieje jako jedyna zawodniczka z Polski. Za chwilę dołączyli Frytka i Matka, ale to było wszystko. Dopiero po pewnym czasie jak już nam udało się trochę przebić pojawiły się Andżelika Kerber, Karolina Woźniacka, i Agnieszka Radwańska. Teraz tych zawodników jest więcej. Spotykają się na turniejach, mogą pójść na jakiś obiad. Teraz na pewno atmosfera jest lepsza.
Teraz w końcu ma Pani czas na realizację swoich pasji. Na co ma Pani czas teraz, a brakowało go wcześniej?

Przede wszystkim teraz tak naprawdę czuję czym jest prawdziwe życie. Nie wyobrażam sobie jednak, żeby tenis całkiem mógł zniknąć z mojego życia. Pojawiam się na turniejach, staram się pomagać dzieciakom. Jako absolwentka AWF-u zastanawiałam się nad tym, żeby pójść w stronę zostania trenerką, ale postanowiłam, że będę robić też coś innego. Doceniam czas, który mogę teraz spędzić w domu, moje życie toczy się według innego rytmu.

Wiem, że jedną z Pani pasji jest moda. Współtworzy Pani markę Desire, która specjalizuje się w odzieży sportowej. Jaki jest plan rozwoju na najbliższą przyszłość?

Niestety wizje rozwoju marki Desire jaką miałam ja, a tą jaką miała moja wspólniczka nieco się rozjechały. Nasze drogi się rozeszły. Nadal będę produkować odzież, ale już nie pod maską Desire. Ostatnio uszyłam parę kreacji dla swoich koleżanek więc myślę, że stroje produkowane przeze mnie będą nie tylko sportowe, ale także takie na co dzień czy na wieczór.

Czy w Londynie, podobnie jak w Paryżu będzie szukała Pani materiałów i inspiracji do tworzenia nowej kolekcji?

(Śmiech) Przyznam się, że w Paryżu faktycznie spędziłam dwa dni na poszukiwaniu materiałów zamiast na kortach. Nie wiem jednak czy w Londynie są takie miejsca, które mogłabym odwiedzić. Niedługo odbywają się targi modowe w Monachium i tam na pewno będę chciała pojechać. Co dalej? Okaże się w najbliższej przyszłości.

Dziękuję za rozmowę.

Również dziękuję.

W Londynie rozmawiał Michał Buczek – Redaktor Naczelny

Spodobał Ci się ten artykuł? Polub go na Facebooku

Wykorzystujemy pliki cookies w celu prawidłowego działania, korzystania z narzędzi analitycznych i marketingowych oraz zapewniania funkcji społecznościowych. Szczegóły znajdziesz w Polityce prywatności. W przypadku braku zgody na wykorzystywanie plików cookies, należy dokonać zmiany ustawień dotyczących zapisu plików cookies. Czy zgadzasz się na wykorzystywanie plików cookies? Tak, zgadzam się