Wim8ledon: peRFekcyjny turniej Rogera
MichalRoger Federer po raz kolejny udowodnił, że jest najlepszym tenisistą w historii. Potwierdził też, że na trawie nie ma na niego mocnych. Era wielkiego tenisisty wciąż trwa. Należy się cieszyć, że żyjemy w czasach Maestro.
Przed rozpoczęciem Wimbledonu wszyscy zgodnie twierdzili, że głównym faworytem jest Roger Federer. Gorzej było z wytypowaniem jego przeciwnika w finale. Przebieg turnieju pokazał, że na to miano najbardziej zasłużył Marin Cilić. Niestety dla Chorwata finał miał tylko jednego aktora.
Pokonać Federera na wimbledońskiej trawie, gdy ten prezentuje swoją najlepszą wersję graniczy z cudem. Marin Cilić musiał się wznieść na wyżyny swoich umiejętności, żeby najpierw odebrać Szwajcarowi seta, a potem ewentualnie powalczyć o coś więcej. Tymczasem Chorwat w niczym nie przypominał siebie z wcześniejszych spotkań. Od początku meczu inicjatywa zdecydowanie była po stronie starszego z rywali. W 5 gemie proste błędy kosztowały Cilicia utratę serwisu. Roger nie ma w zwyczaju tracić swojego więc wszystko wskazywało na to, że ten set padnie jego łupem. Pomocną dłoń wyciągnął jeszcze Marin, który podwójnym błędem zakończył pierwszą partię.
W drugiej szybko zrobiło się 3:0 dla faworyzowanego zawodnika. W przerwie między gemami Cilić usiadł na krzesełku i zaczął płakać. Powodem tego zachowania były problemy ze stopą, ale także bezsilność wobec świetnej formy rywala. Wrócił jednak na kort, ale zdołał ugrać tylko jednego gema w tym secie. Jego sytuacja stawała się beznadziejna.
Obraz trzeciej partii niewiele różnił się od pozostałych. Cilić uciekał spod topora, ale kolejny break dla Szwajcara był tylko kwestią czasu. Opór Chorwata został złamany w siódmym gemie i było niemal pewne, że ten mecz się niedługo skończy. Zawodnik z Zagrzebia wygrał jeszcze jeden swój serwis, ale przy podaniu Federera nie miał większych szans.
To ósmy, rekordowy tytuł wywalczony przez Maestro na świętej, wimbledońskiej trawie. Przez cały turniej żaden rywal nie zdołał odebrać Szwajcarowi nawet jednego seta, a na palcach jednej ręki można policzyć przełamania przeciwko niemu. Od początku szedł jak po swoje mimo dekoncentracji na początku meczu z Dolgopolovem.
Limitem dla Federera jest chyba tylko on sam. Jeśli nadal będzie w takiej dyspozycji i tenis wciąż będzie sprawiał mu przyjemność to spokojnie może przekroczyć liczbę 20 tytułów Wielkiego Szlema. Przed tym sezonem miał 17 i wydawało się to niemożliwe. Tymczasem dla Rogera niemożliwe nie istnieje i magiczna bariera może zostać przełamana już w Nowym Jorku. W tym sezonie sposób na szwajcarskiego mistrza znaleźli tylko Evgeny Donskoy w Dubaju i Tommy Haas w Stuttgarcie.
Będę mógł opowiadać wnukom, że żyłem w czasach największego tenisisty w historii – Rogera Federera!
Autor: Michał Buczek – Redaktor Naczelny