Federer o początkach: „Rzucałem rakietą, wyrzucano mnie z treningów”
adminRoger Federer kojarzony jest z elegancją i klasą na korcie. Kiedy jednak stawiał pierwsze kroki w tenisowym świecie, miał znacznie bardziej wybuchowy charakter. Emocje, którym dawał ujście przyszły mistrz, często musiał studzić ojciec, o czym w książce „Roger Federer. Geniusz przy pracy” pisze Mark Hodgkinson.
Robert Federer chwycił Rogera za kark i wsadził głowę syna w śnieżną zaspę przy drodze. Wracali z turnieju juniorów alpejską przełęczą. Na fotelu pasażera Roger przekraczał wszelkie granice, wściekając się na samego siebie z powodu swojej gry tego dnia. Robert zatrzymał samochód, wyskoczył na zewnątrz i kazał synowi wysiąść. Czy istniał lepszy sposób, by ostudzić temperament najbardziej porywczego tenisisty wśród juniorów niż zanurzyć go w śniegu?
Tego zimowego dnia cierpliwość ojca Federera do własnego syna właśnie się skończyła. Miał już serdecznie dość całego tego mamrotania, przeklinania, krzyków i rzucania rakietą.
– Czy możesz, proszę, przestać? – wykrzykiwał często Robert Federer do syna, na co Roger odpowiadał:
– Dlaczego sobie gdzieś nie pójdziesz, nie napijesz się i nie zostawisz mnie w spokoju?
Gdy był dzieckiem, a potem nastolatkiem, Rogerowi często wydawało się, że tenis zjada go od środka.
Federer może i miał skłonność do wybuchów gniewu, ale nie do końca zgodne z prawdą byłoby określenie go jako młodsze wcielenie McEnroe z przedmieść Bazylei. W przeciwieństwie do Johna McEnroe – który wściekał się na innych, zwłaszcza na sędziów głównych – Federer wyładowywał gniew na sobie. Był wiecznie ze sobą skłócony. Już w młodości czuł, że można osiągnąć perfekcję na korcie. Przyznał kiedyś, że boi się pająków, węży, skoków na spadochronie i przejażdżek rollercoasterem. Ale tak naprawdę przerażała go niedoskonałość, w tym również te momenty, kiedy zdobył punkt, lecz nie był zadowolony z tego, jak wykonywał uderzenia.
W późniejszych czasach, już jako wielokrotny zwycięzca turniejów Wielkiego Szlema, który nauczył się panować nad emocjami, Federer patrzył rozbawiony na graczy dających się ponieść emocjom. Widział wtedy dawnego siebie. Roger pamięta, że potrafił być „szalonym maniakiem”, a jego zachowanie bywało „okropne”. Już wówczas dobrze o tym wiedział, lecz nie mógł się pohamować. „Rzucałem rakietą dookoła tak, że nawet nie możecie sobie tego wyobrazić – mówi Federer. – Wyrzucano mnie nawet z treningów. Za dużo też gadałem, za dużo krzyczałem na korcie”. Rodzice zagrozili, że przestaną go wozić na turnieje. Powiedzieli mu, że wstydzą się z nim pokazywać. Niektóre jego najbardziej skandaliczne zachowania zdarzyły mu się na oczach tłumów.
– Czy to naprawdę taka tragedia – spytała go pewnego razu jego mama, Lynette – jeśli przegrasz mecz?
Odpowiedź bez wątpienia brzmiała – tak. Przelał wiele łez z powodu przegranych meczów. Madeleine Bärlocher, jedna z jego pierwszych trenerek, opowiada, jak „po przegranym meczu mały Roger schował się za krzesłem sędziego głównego i nie przestawał płakać przez ponad dziesięć minut”. Faktycznie, jeśli odwiedzisz kiedyś klub tenisowy Old Boys w Bazylei i staniesz na korcie imienia Rogera Federera, możesz niemal usłyszeć tamten gniew – staccato wybuchów w gwarze schwyzerdütsch oraz trzeszczenie znajdujących się w niebezpieczeństwie ram rakiet – który stanowił niegdyś ścieżkę dźwiękową jego gry.
Książki „Roger Federer. Ganiusz przy pracy” wydanej pod patronatem Tenis Klub szukaj na www.idz.do/tenisowy-rogerfederer, w empik.com oraz salonach Empik w całej Polsce.