Tenisowe pary: Martina Hingis sp. z o. o.

Michal
Source: uk. sports.yahoo.com

Po spokojnym początku z państwem Ignacikami, teraz prawdziwa towarzyska bomba.Tym razem na tapecie pojawi się bowiem Martina Hingis, której drugim imieniem swojego czasu był na pewno skandal. Wszystkie jej związki to były zdecydowanie spółki z mocno ograniczoną odpowiedzialnością.

Tym razem nie będzie opisywana jedna konkretna para, w przypadku Martiny Hingis musiałoby to zająć kilka kolejnych odcinków. Szwajcarka miała bowiem pod tym względem bardzo bujne życie i spore doświadczenie. Miała w sobie coś takiego, że zarazem irytowała i zachwycała i właśnie chyba to tak przyciągało do niej mężczyzn. Ona sama na początku miała słabość do tenisistów. Jej „pierwszą” ofiarą padł Magnus Norman czyli były szwedzki finalista Rollanda Garrosa. Jako kolejni w sidła pięknej Martiny wpadali Julian Alonso, Ivo Heuberger, Sergio Garcia, a także była gwiazda piłkarskiego Arsenalu Sol Campbell. Te wszystkie związki i romanse to jednak pikuś przed tym co dopiero miało się wydarzyć w uczuciowym życiu Hingis. W 2006 roku zaszokowała bowiem cały tenisowy świat ogłaszając swoje zaręczyny z Radkiem StepankiemCzyżby Martina się ustatkowała?- myśleli kibice i dziennikarze. Hingis szybko rozwiała ich wątpliwości, a dokładniej zrobił to za nią Czech. W sierpniu 2007 roku poinformował, że ich związek to już przeszłość. Cóż jak na Hingis to i tak był sukces. Szwajcarka nie zamierzała jednak się uspokoić. W 2010 roku ogłosiła kolejne zaręczyny, tym razem z kimś spoza świata tenisa i sportu. We wnyki wpadł tym razem szwajcarski prawnik Andreas Bierri. Martina jednak ponownie dość szybko się znudziła, a tempo podejmowanych przez nią decyzji tylko wzrastało. Pod koniec tego samego roku stanęła bowiem na ślubnym kobiercu! Nie, nie był to cudowny powrót do biednego Andreasa. Martina miała już kolejny obiekt- Thibault Hutin. Początkowo wydawało się, że został on obiektem westchnień niepokornej Hingis. Francuz boleśnie się jednak przekonał, że było zupełnie inaczej.

Ten tekst równie dobrze mógłby się zacząć w tym miejscu bowiem małżeństwo H&H  nadaje się na osobną historię. Małżeńska sielanka nie trwała oczywiście długo. To znaczy, jak na Martinę to prawie całą wieczność- para ogłosiła separację „dopiero” w 2013 roku. Biedny Hutin myślał, że jego koszmar się skończył. Okazało się jednak, że był to dopiero początek. We wrześniu 2013 roku stało się bowiem coś co ciężko sobie wyobrazić i wytłumaczyć. Francuz zgłosił na policji, że jego żona wraz z teściową…go pobiły! Do zdarzenia miało dojść w ich małżeńskim gniazdku, a gdy Thibault zaczął się stawiać do akcji wkroczył przyjaciel jego teściowej, który posłał go na deski za pomocą ciosu w głowę odtwarzaczem DVD. Trzeba przyznać, że wesoła to była rodzinka. Hutin zeznał jednak, że to nie był koniec zajścia. Otrzymał bowiem smsa, że Martina naśle na niego ruską mafię. Gdyby to nie była prawda to naprawdę trzeba by pogratulować Francuzowi bujnej wyobraźni. Taka jednak była Martina.

Martina Hingis to diabeł w skórze anioła. Jej forma, którą prezentowała na kortach była jednym z powodów dla których zacząłem oglądać tenis w telewizji. Bardzo cieszyłem się kiedy ktoś w końcu postawił się Steffi Graf. Szwajcarka ma jednak także swoje drugie, pozasportowe oblicze. Dopóki nie nadepnie na mój odcisk to będę twierdził, że to dobrze, że pojawiła się w świecie tenisowym ponieważ nadała mu niezbędnego kolorytu. Jest zdecydowanie osobą, której nie da się zapomnieć.

Z jednej strony Roger Federer, a z drugiej Martina Hingis- Szwajcario jak Ty to robisz?!

Autor: Michał Buczek- Redaktor Naczelny

 

Spodobał Ci się ten artykuł? Polub go na Facebooku

Wykorzystujemy pliki cookies w celu prawidłowego działania, korzystania z narzędzi analitycznych i marketingowych oraz zapewniania funkcji społecznościowych. Szczegóły znajdziesz w Polityce prywatności. W przypadku braku zgody na wykorzystywanie plików cookies, należy dokonać zmiany ustawień dotyczących zapisu plików cookies. Czy zgadzasz się na wykorzystywanie plików cookies? Tak, zgadzam się