Trochę o dzikiej karcie
admin
Kamil Majchrzak, Hubert Hurkacz, Paweł Ciaś i Łukasz Kubot. Ci zawodnicy zaprezentowali się przed wrocławską publicznością w trakcie Wrocław Open. Dzieli ich sporo – są w różnych momentach tenisowej kariery, łączy co najmniej jedno – wszyscy wystąpili w imprezie z dziką kartą.
Zasady kwalifikacji do turnieju rangi Challenger są jasne – pierwsza dziesiątka rankingu nie może występował w tego typu zawodach, choć nawet gdyby istniała taka możliwość, to najwyżej rozstawieni zawodnicy mają przecież inne sprawy na głowie. Dla tenisistów pomiędzy jedenastym a pięćdziesiątym miejscem istnieje szansa na występ w w Challengerze, ale tylko w przypadku pozwolenia od ATP lub otrzymania dzikiej karty.
O jej przyznaniu decydują najczęściej organizatorzy turniejów – od Wielkich Szlemów do najniższych rangą imprez. Jaki jest klucz? Najczęściej dzikie karty dostają zawodnicy, którzy nie przebrnęli przez kwalifikacje, lub są gwiazdami związanymi bezpośrednio z daną imprezą. W takiej sytuacji był Łukasz Kubot. Występ przed wrocławskimi widzami to w pewnym sensie ukłon w ich stronę.
Nieco inaczej sprawa wyglądała w przypadku pozostałej trójki naszych tenisistów. Nie występowali oni w kwalifikacjach, ale organizatorzy postanowili umożliwić im udział od razu w głównej drabince turnieju. Majchrzak, Hurkacz i Ciaś to młode pokolenie tenisistów, z dobrymi rokowaniami na przyszłość, dlatego nie dziwi decyzja o przyznaniu im dzikich kart.
Ważny jest też fakt, że im więcej polskich tenisistów znajdzie się w turnieju, tym więcej kibiców odwiedzi imprezę, co jest przecież kluczowe dla organizatorów. Rozpoznawalne dla lokalnych kibiców nazwiska to zawsze skuteczna reklama. Takie gospodarowanie dzikimi kartami nie jest niczym wyjątkowym, o czym przekonały niedawne turnieje, chociażby w Montpellier, gdzie część z nich otrzymali francuscy tenisiści.
Przyznanie dzikich kart jest zawsze transakcją wiązaną – organizatorzy starają się maksymalnie podnieść poziom imprezy, a zawodnicy otrzymują szansę na zdobycie punktów i premii pieniężnych. Owszem, jest to pewna forma ułatwienia, zwłaszcza dla młodszych tenisistów z kraju, w którym odbywa się turniej, ale skoro istnieje szansa, by im pomóc, to dlaczego z niej nie korzystać? Ostatecznie wszyscy na tym zyskują.
Źródła:
www.wroclawopen.com
www.sportdw.com
www.tennis.about.com
Autor: M.K – Zastępca Redaktora Naczelnego