Trudny problem dopingu – czyli jak działa system antydopingowy na świecie
admin
Wczorajsza konferencja Marii Sharapovej sprawiła, że doping znowu wrócił na usta sympatyków tenisa, komentatorów i dziennikarzy. Wyznanie Rosjanki jest takim szokiem, ponieważ mówimy o jednej z najbardziej utytułowanych zawodniczek. W tenisie nie zdarza się to często.
Nad „czystością” sportowców, nie tylko w tenisie, czuwa WADA – organizacja, której celem jest rozwijanie technologii tak, by testy były coraz bardziej szczelne. To oni ustalają zasady obowiązujące w sporcie, określają, jakie środki są niedozwolone, prowadzą laboratoria, w których badane są próbki pobrane od zawodników.
Takie zaplecze jest bardzo cenne dla ITF, ponieważ dzięki niemu federacja może pilnować, aby tenis był sportem z minimalnym problemem z dopingiem. ITF bardzo szczegółowo określa zasady związane z niedozwolonym wspomaganiem. Wyraźnie zaznacza, że korzystając z pomocy medycznej, osoba udzielająca leczenia musi znać określone warunki – nic nie tłumaczy zawodnika, chociaż często próby wyjaśnień są ekwilibrystyczne i na dłuższą metę wzbudzają podejrzenia.
W oficjalnym komunikacie WADA poinformowała, że lek pobierany przez Sharapovą rzeczywiście został zakazany z początkiem 2016 roku. Najważniejszym pytaniem jest jednak, w jaki sposób tak utytułowana zawodniczka, otoczona sztabem ludzi, przeoczyła ten fakt, nawet pomimo pisma wysłanego jeszcze w grudniu. Nie ma jeszcze żadnych oficjalnych komunikatów, dlatego trzeba wstrzymać się z wyrokami, ale sama sytuacja musi wzbudzać podejrzenia.
Najprawdopodobniej rozpocznie się teraz śledztwo mające na celu ustalenie i wyjaśnienie całej sytuacji. Dopiero po nim można oczekiwać oficjalnych stanowisk. Konsekwencje mogą być bardzo dotkliwe – odebranie tytułów, zawieszenie, konieczność zwrotu nagród pieniężnych. Przy tak znanej zawodniczce, skala kary może być niespotykana do tej pory w świecie tenisa.
Na papierze wszystko to wygląda na system szczelny, uwalniający sport od nadużyć i łamania przepisów. Jednak co chwilę pojawiają się spekulacje o dopingu jednego czy drugiego zawodnika, zazwyczaj z głośnym nazwiskiem. Oczywiście do momentu, kiedy nie będzie dowodów, pozostaną to tylko spekulacje. W tenisie istnieje termin „silent ban” – ciche wykluczenie. W skrócie wygląda to tak, że zawodnik, u którego wykryto stosowanie dopingu zgadza się na współpracę z ITF. W zamian federacja nie upublicznia tego faktu, a tenisista ogłasza, na przykład, kontuzję, zmuszającą go do pauzowania przez określony czas. Zyskują na tym wszyscy, tylko nie kibice i fani tenisa. Znowu muszę dodać, nie udowodniono, że ciche wykluczenie jest stosowane, ale cała historia z Marinem Cilicem daje do myślenia.
Trzeba pamiętać, że tenisiści to nie tylko sportowcy, ale też wielkie marki. Największe postacie generują ogromne pieniądze i nikomu nie jest na rękę ujawnienie takiego nazwiska. To przyniosłoby jedynie straty, najpierw wizerunkowe, a po tym ekonomiczne. U tych podstaw leżą spekulacje na temat cichych wykluczeń. Jednak do momentu uzyskania dowodów na te wszystkie procedery jesteśmy zmuszenie wyłącznie do spekulowania, domyślania się, dopowiadania. Z perspektywy kibica wiara w to, że oglądamy „czystą dyscyplinę”, jest potrzebna do cieszenia się tym sportem. Niestety, rozsądek często podpowiada inaczej.
Źródła:
www.wada-ama.org
www.itftennis.com
www.tennis.com
Autor: M.K – Zastępca Redaktora Naczelnego