US Open: udany come back Sereny
admin
Nie tak wyobrażali sobie drugi mecz na Flushing Meadows kibice Sereny Williams.
Wszyscy, którzy liczyli na łatwe i szybkie zwycięstwo musieli być mocno zdziwieni.
Kolejną rywalką na drodze Sereny Williams na drodze do obrony tytułu była 110 rakieta świata Kiki Bertens z Holandii. Wydawało się, że tak nisko sklasyfikowana przeciwniczka nie ma najmniejszych szans w starciu z amerykańskim walcem rozjeżdżającym kolejne rywalki. Holenderka postanowiła się tym jednak nie przejmować i grać w tenisa. W pierwszym secie wychodziło jej to świetnie, Serena nie mogła przejąć kontroli nad meczem. Co więcej liderka rankingu wpadła w nie lada kłopoty. Bertens prowadziła w pierwszym secie 3-5, ale jednak nie udało jej się wygrać tego seta. Później miała jeszcze przewagę 0-4 w tie-breaku, ale jej również nie wykorzystała. W drugim secie Serena zagrała już spokojniej, udało jej się przełamać rywalkę i zakończyła spotkanie wynikiem 6-3 w drugiej partii. Ciągle ma więc szansę na skompletowanie klasycznego Wielkiego Szlema.
Na dobre tenisowe szlaki zdaje się wracać Bethanie Mattek-Sands. Amerykanka w drugiej rundzie nie miała bowiem problemów z pokonaniem swojej rodaczki Coco Vandeweghe. Patrząc tylko na ranking wynik może zaskakiwać, w końcu to Coco jest sklasyfikowana dwukrotnie wyżej od swojej rywalki. W tenisie jednak grają ludzie, a nie liczby i charakterystycznie uczesana Bethanie wygrała gładko 6-2, 6-1. W kolejnej rundzie przed nią prawdziwe wyzwanie, zagra bowiem z Sereną Williams.
Swój najlepszy wynik w ostatnim czasie notuje Genie Bouchard. Kanadyjka, która w ostatnich turniejach wygrywała maksymalnie jedno spotkanie, w Nowym Jorku awansowała już do trzeciej rundy. Na jej rozkładzie tym razem znalazła się Polona Hercog ze Słowenii. Pierwszego seta na swoją korzyść rozstrzygnęła Bouchard, ale w drugim w tie-breaku lepsza okazała się Słowenka. Genie nie dała się wyprowadzić z koncentracji i w trzecim secie to ona była górą o jedno przełamanie.
Niespodziewane kłopoty ze swoją rywalką miała Belinda Bencic. Znajdująca się ostatnio w życiowej formie Szwajcarka musiała uporać się z Japonką Misaki Doi. W pierwszym secie nie udało jej się to ponieważ reprezentantka Kraju Kwitnącej Wiśni zapisała na swoim koncie zwycięstwo 5-7. Grająca pod presją Bencic nie potrafiła złamać Japonki także w drugiej partii, ale ostatecznie dopięła swego w tie-breaku. W trzecim secie wróciła do swojej gry i uniknęła niespodzianki.
Podobny przebieg miało spotkanie starszej z sióstr Williams. Venus problemy miała bowiem w 2 secie, który zakończył się jej porażką z rodaczką Iriną Falconi. Starsza z Amerykanek ostatecznie była jednak górą w całym spotkaniu.
Nie zawiodła także Jekaterina Makarova. Rosjanka bez najmniejszych problemów pokonała Lauren Davis. Triumf 6-1, 6-2 pokazuje jak łatwe i szybkie było to zwycięstwo. Nic dobrego o swojej grze nie może powiedzieć rodaczka Makarovej. Anastazja Pavluczenkova pożegnała się bowiem z turniejem. Jej niespodziewaną pogromczynią okazała się kwalifikantka z Estonii Anett Kontaveit, która tym samym osiągnęła życiowy sukces.
Z innych wyników na uwagę zasługują: zwycięstwo Kristiny Mladenovic z Bojaną Jovanovski (7-5, 6-1); triumf Roberty Vinci nad Denisą Allertovą, który urodził się w bólach (2-6,6-3,6-1); oraz wygrana coraz lepiej grającej w głównym cyklu Eleny Svitoliny, która ograła Kaię Kanepi z Estonii (6-3, 6-4)
US Open- druga runda gry pojedynczej kobiet:
S. Williams ( 1) – Kiki Bertens (Q) 7:6(5), 6:3
M. Keys (19) – T. Smitková 6:1, 6:2
A. Kontaveit (Q) – A. Pawluczenkowa (31) 7:5, 6:4
M. Brengle – A. Tatiszwili (Q) 6:3, 6:2
K. Mladenović – B. Jovanovski 7:5, 6:1
R. Vinci – D. Allertová 2:6, 6:3, 6:1
D.Kasatkina – A. Konjuh 6:4, 6:4
B. Mattek-Sands (WC) – C. Vandeweghe 6:2, 6:1
B. Bencić (12) – M. Doi 5:7, 7:6(3), 6:3
J. Makarowa (13) – L. Davis 6:1, 6:2
E. Switolina (17) – K. Kanepi 6:3, 6:4
V. Williams (23) – I. Falconi 6:3, 6:7(2), 6:2
E. Bouchard (25) – P. Hercog 6:3, 6:7(2), 6:3
D. Cibulková – Jessica Pegula (Q) 5:7, 7:5, 6:3
M. Duque – Océane Dodin (WC) 6:1, 5:7, 6:2
Autor: michaldinho