Wimbledon: debliści zgodnie z planem
MichalNie tylko Jerzy Janowicz mógł w środę cieszyć się ze zwycięstwa na Wimbledonie. Gorsi od niego nie chcieli być Łukasz Kubot i Marcin Matkowski, którzy także wygrali swoje mecze.
Pierwszy na korcie pojawił się Marcin Matkowski, który w Londynie występuje w parze z Maxem Mirnym. Ich pierwszymi rywalami byli zwycięzcy kwalifikacji: Cheng-Peng Hsieh i Max Schnur. Od początku meczu zarysowała się przewaga słowiańskiego duetu. Długo nie mogli jej jednak zwieńczyć przełamaniem, mimo że mieli ku temu kilka okazji. Udało im się to jednak w samej końcówce kiedy to odebrali serwis Tajwańczykowi. W drugim secie przewaga Matki i Bestii nie podlegała żadnej dyskusji. Dwukrotnie przełamali Amerykanina i mieli już tylko jeden krok do drugiej rundy. Był on najtrudniejszy do wykonania, ale w tie-breaku ponownie Matkowski i Mirny byli zdecydowanie lepsi. Przez cały mecz Tajwańczyk i Amerykanin mieli tylko jedną okazję na przełamanie.
Jeszcze spokojniej turniej rozpoczął Łukasz Kubot. Grający w parze z Marcelo Melo w pierwszej rundzie trafili na groźny duet Wesley Koolhof i Matwe Middelkoop. Holendrzy wygrali ostatnie starcie tych duetów, ale faworytami byli Polak i Brazylijczyk. Od początku meczu udowadniali, że słusznie uważani są za jednych z faworytów całego turnieju. Spokojnie utrzymywali swój serwis, a sami sprawiali problemy rywalom przy ich podaniu. Raz udało im się złamać Holendrów co przełożyło się na zwycięstwo w pierwszym secie. To co zrobili w drugim powinno być puszczane młodym adeptom gry podwójnej. Koolhof i Middelkoop nie mieli absolutnie żadnych szans. Kubot i Melo praktycznie fruwali na korcie, raz po raz efektownie zdobywając punkty. Wynik 6-0 mówi sam za siebie. W trzeciej partii nieco się jednak uspokoili i ponownie grali jak ludzie. Było to i tak za dużo dla Holendrów, którzy ponownie okazali się gorsi o jednego breaka. W całym meczu przegrali wyraźnie, ale nie przynosi im taka porażka wstydu. Łukasz Kubot na konferencji podkreślił, że tak naprawdę wykonali dopiero pierwszy, ale najtrudniejszy krok w kierunku zrobienia dobrego wyniku. Wierzymy więc, że w piątek zrobią kolejny.
Niestety do drugiej rundy nie udało się awansować Pauli Kani. Wraz z Niną Stojanović w dwóch setach przegrały z Larą Arruabarreną i Arantxą Parra-Santonją. Szkoda bo w drugim secie Polka i Serbka prowadziły 3-0, ale Hiszpanki odrobiły stratę i roztrzygnęły mecz na swoją korzyść.
Autor: Michał Buczek – Redaktor Naczelny