Wimbledon: nadchodzi rewolucja
Michal
Wimbledoński beton kruszeje. Na tym najbardziej konserwatywnym turnieju Wielkiego Szlema w końcu słychać wiatr zmian wiejący przy Church Road.
Słynne maraton między Johnem Isnerem i Nicholasem Mahutem, który trwał, z przerwami ponad 11 godzin czy tegoroczny półfinał, w którym Amerykanin przegrał z Kevinem Andersinem na trwałe zapisały się w historii tenisa. Takie batalie wypaczają jednak rywalizację w kolejnych rundach. Isner gładko przegrał z Thiemo de Bakkerem, a Anderson nie nawiązał walki w finale z Novakiem Djokoviciem.
Takie sytuacje już się nie powtórzą. Organizatorzy turnieju wimbledońskiego postanowili o wprowadzeniu tie-breaka w piątym secie. Zmiana nie oznacza jednak, że będziemy oglądać decydującą rozgrywkę w jej klasycznym wydaniu. Nie nastąpi on bowiem w momencie, w którym do niego przywykliśmy. Przy stanie 6-6 zawodnicy nadal będą grać do dwóch gemów przewagi. Zmiana nastąpi w momencie, w którym po 24 rozegranych gemach nadal będzie remis. To właśnie wtedy zawodnicy zagrają tie-break w formule do 7 wygranych punktów, z koniecznością zbudowania dwupunktowej przewagi.
Formuła ta będzie obowiązywała we wszystkich rozgrywkach zaczynając od kwalifikacji. W rozgrywkach mężczyzn będzie kończył piątego seta, a w pozostałych – trzeciego. Jedynym wyjątkiem jest turniej wózkarzy bowiem tam już teraz obowiązuje tie-break przy 6-6 w trzecim secie. Nowe zasady gry wprowadzone zostaną od 2019 roku.
Autor: Michał Buczek – Redaktor Naczelny